Rosjanie zajęli i zaanektowali na własne potrzeby dwa schrony na terenie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej na południu Ukrainy. Wiele więc wskazuje na to, że oddziały kontrolujące obecnie obiekt zabezpieczają się na wypadek katastrofy jądrowej.
Sytuacja w samej elektrowni jest daleka od ideału. Jak zrelacjonował jeden z pracowników obiektu, od czasu jego zajęcia przez Rosjan coraz bardziej doskwierają problemy z częściami zamiennymi i materiałami do bieżącej eksploatacji. Dodatkowo przebywający na terenie zakładu rosyjscy żołnierze mają wywierać silną presję na personel. Zajęli też to tej pory dwa schrony na terenie obiektu.
Wywiad z anonimowym pracownikiem Zaporowskiej Elektrowni Atomowej
Rozmowę z jednym z zatrudnionych w elektrowni pracowników opublikowała niezależna rosyjska telewizja Dożd. Mężczyzna jednak ze względów bezpieczeństwa nie ujawnił ani swojego imienia ani nazwiska ani innych danych mogących go zidentyfikować. Rosyjska stacja przedstawiła rozmówcę jako „Michaiła” zaznaczając, że nie jest to jego prawdziwe imię.
Jak mówi mężczyzna od strony technicznej istota pracy nie zmieniła się wiele albo wcale z chwilą przybycia żołnierzy, jednak zauważalna jest codzienna obecność „uzbrojonych diabłów” chodzących wszędzie po obiekcie. Zajmujący się bezpieczeństwem jednego z reaktorów członek personelu mówi, że Rosjanie chodzą po całej elektrowni i niejednokrotnie są pijani, czego osobiście był świadkiem w Dniu Rosji, państwowe święto obchodzone 12 czerwca.
Braki sprzętu i materiałów, zajęte schrony
Jak relacjonuje, od momentu przybycia rosyjskich oddziałów coraz mocniej odczuwalne są braki części zamiennych oraz niezbędnych materiałów, dodatkowo ostrzał terenu elektrowni poskutkował uszkodzeniem wielu ważnych elementów wyposażenia elektrowni.
Jak podkreśla pracownik żołnierze kontrolujący obiekt zajęli dwa spośród schronów, które miały służyć dla personelu elektrowni na wypadek wystąpienia niebezpieczeństwa. W związku z tym w razie ewentualnego zagrożenia Rosjanie się pochowają, a reszta, jak mówi „Michaił”, zostanie zostawiona, żeby powoli umierać. Mężczyzna w rozmowie potwierdził też medialne doniesienia o obecności rosyjskich pojazdów w połączonej z reaktorem turbinowni.
Presja ze strony Rosjan
„Michaił” mówi też, że wielu pracowników elektrowni stało się obiektami presji psychologicznej ze strony Rosjan, wielu z nich wojskowi wzywali na „rozmowy wyjaśniające” a niektórzy osadzani w podziemnych częściach obiektu na dłuższy czas, gdzie byli bici. Praktycznie nikt spośród nich nie chce jednak opuścić siłowni, ponieważ, jak mówi, dla niego osobiście oraz innych członków personelu, „w odróżnieniu od tych wojaków, bezpieczeństwo jądrowe i radiologiczne to są nie puste słowa”. Dlatego też, choć sytuacja jest krytyczna, dokłada wszelkich wysiłków aby nie dopuścić do katastrofy nuklearnej, która mogłaby zagrozić ludziom na ogromnym obszarze Eurazji.