24 października od strony Oceanu Indyjskiego w Bangladesz uderzył cyklon Sitrang. Huragan był na tyle duży i zajmował tyle przestrzeni, że należy mówić o uderzeniu w cały kraj, a nie w konkretne miasto, port czy zatokę. Sitrang wyrządził szkody w wielu miejscowościach. We wstępnych ustaleń osób odpowiedzialnych za sprawy bezpieczeństwa, w tym żywiole śmierć poniosło 28 osób.
10 tys. budynków zniszczonych
Chmury nad Oceanem Indyjskim zaczęły się zbierać 22 października. Już wtedy czuć też było wiatr wiejący znad oceanu. Wszystko wskazywało na to, że cyklon zbliża do się do wybrzeża i faktycznie – dwa dni później Sitrang uderzył w Bangladesz. Kiedy żywioł osiągnął swoje apogeum wiatr wiał z prędkością 85 km/h. W porywach dochodziło nawet do 100 km/h. W wyniku tego uszkodzonych zostało nawet 10 tys. budynków.
Ale to nie wszystko. W znaczniej mierze ucierpiała także infrastruktura elektroenergetyczna kraju. Sitrang pozbawił dostępu do prądu blisko 10 mln obywateli. Po kataklizmie władze kraju czasowo zamknęły wszystkie szkoły. Skutkiem żywiołu Sitrang było też to, że gdy już przeszedł, to pojawiły się masowe opady deszczu. W szczególności ucierpiała na tym Dhaka, stolica Bangladeszu, gdzie w ciągu 48 godzin spadło 5 razy więcej deszczu niż zazwyczaj średnio w październiku.
Udało się uniknąć gorszej tragedii
To, co trzeba oddać władzom Bangladeszu to na pewno szybka reakcja. Dzięki podjęciu odpowiednich środków służby bezpieczeństwa zdołały ewakuować blisko 1 mln osób z terenów zalewowych oraz bezpośrednio zagrożonych uderzeniem cyklonu.
Czy można było zrobić coś więcej?
Pomimo tego, że władze Bangladeszu zareagowały w porę, to jednak śmierć 28 osób wciąż pozostaje dużą tragedią. Pojawia się więc pytanie o to, czy w takich przypadkach można w jakiś sposób zapobiec przypadkom śmiertelnym. Otóż właściwie jedynym rozwiązaniem wydaje się poprawa prognozowania takich zdarzeń pogodowych. Trzeba jednak mieć na uwadze, jeszcze w latach 70-tych podobne zjawiska przynosiły śmierć tysięcy osób.