Philippe Ledent, senior ekonomista w korporacji ING, analizuje najnowsze posunięcie prezydenta Francji, Emmanuela Macrona. Ledent próbuje zrozumieć motywy, które kierowały Macronem do podjęcia tak nagłej decyzji o rozwiązaniu parlamentu i zwołaniu przedterminowych wyborów.

Burzliwe wybory do Parlamentu Europejskiego na terenie Francji ukończone zostały triumfem Zjednoczenia Narodowego prowadzonego przez Marine Le Pen. Partia ta zyskała imponujące poparcie, wynoszące ponad 30% głosów. Centrowi koalicjanci zdobyli 14,5%, natomiast socjaliści 13,8%. Wielki sukces partii Marine Le Pen zaowocował zdobyciem przez narodowców 30 miejsc w Parlamencie Europejskim. Tymczasem koalicja pod wodzą prezydenta Macrona straciła dziesięciu swoich eurodeputowanych, co skutkuje obecnie posiadaniem jedynie trzynastu przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Niespodziewany triumf narodowców skłonił Macrona do ogłoszenia przyspieszonych wyborów do niższej izby parlamentu. Pierwsze głosowanie odbędzie się 30 czerwca, a druga runda planowana jest na 7 lipca. Ale jaki jest prawdziwy powód tej decyzji?

Ledent podkreśla, że niezależnie od efektów przyspieszonych wyborów, Francja będzie musiała nadal borykać się z problemami gospodarczymi. Pomimo umiarkowanej poprawy w zakresie wskaźników wzrostu i ożywienia ekonomii, przewiduje się, że francuska gospodarka będzie miała trudności z osiągnięciem w tym roku wzrostu PKB na poziomie 1%. Dodatkowo publiczne finanse kraju są wciąż w kryzysie. Według najnowszych danych Komisji Europejskiej, deficyt w ubiegłym roku wynosił -5,5% PKB, a w tym roku ma wynieść -5,3%, przy prognozowanym na przyszły rok poziomie -5,0%. Na dziesięć dni przed pierwszą turą przyspieszonych wyborów, 19 czerwca, Komisja Europejska rozpocznie procedurę dotyczącą nadmiernego deficytu we Francji. Ekspert przewiduje, że kwestia francuskiej gospodarki i finansów publicznych staną w centrum uwagi podczas kampanii wyborczej.