WhatsApp staje przed koniecznością przeprowadzenia, być może, najistotniejszego w swoim istnieniu uaktualnienia funkcji. Nie jest to jednak efekt dążenia do samodoskonalenia, ale rezultat zewnętrznej presji.
Aktualnie możemy zaobserwować powszechne przyzwyczajenie do komunikowania się z innymi za pośrednictwem dedykowanego komunikatora danego producenta. Jeżeli chcemy nawiązać konwersację przez Messenger, musimy zainstalować określoną aplikację i założyć konto na Facebooku. Podobnie jest, gdy chcemy użyć Signala, WhatsAppa, Telegrama czy jakiegokolwiek innego programu – odpowiednia aplikacja musi być zainstalowana na naszym smartfonie.
Nieuniknionym skutkiem tego stanu rzeczy jest fakt, że nasze telefony często są przeładowane aplikacjami, które w zasadzie oferują tę samą funkcjonalność. Na moim osobistym urządzeniu znalazłem 8 aplikacji tej samej kategorii, a podejrzewam, że niektórzy mogą mieć jeszcze „lepsze” wyniki. Unia Europejska postanowiła powiedzieć „dość” temu procederowi i wprowadzenia przez nią zmiany, które niedługo wszyscy zobaczymy.
Jak dobrze wiadomo, Unia Europejska dała Strażnikom Dostępu, czyli dużym platformom cyfrowym, termin do marca 2024 roku na dostosowanie się do nowych regulacji zawartych w Digital Markets Act. W przypadku platform komunikacyjnych, wymuszone zmiany polegają na udostępnieniu swojego standardu, tak aby umożliwić komunikację z innymi platformami służącymi do wymiany wiadomości.