Od dłuższego czasu temat ceny paliw powraca w debacie publicznej. Najpierw rynek przeszedł przez wiele zawirowań związanych z pandemią. Warto przypomnieć, że przez pewien czas cena kontraktów na ropę spadła poniżej 0, co jest wydarzeniem wręcz bezprecedensowym. Ledwo sytuacja na świcie zaczęła się nieco uspokajać, a już pojawiła się kolejna nieoczekiwana sytuacja. Tym razem mowa o konflikcie na Ukrainie, który ma ogromny wpływ na światowy rynek surowców. Jednakże ostatnio da się zauważyć pewne dziwne zawirowania na rynku paliw.
Detaliści szykują się na powrót VAT-u
Jednym z działań podjętych przez polski rząd mających na celu walkę z wysoką inflacją było obniżenie podatku VAT na paliwa. Od 1 stycznia podatek na paliwa będzie wynosił znowu 23%. Konieczność powrotu do wyższej stawki związana jest z prawem unijnym. Rząd tymczasowo obniżył podatek do 8%, jednakże nie było to rozwiązanie konsultowane z Unią Europejską. Praktycznie wszyscy wiedzieli, że taka obniżka nie jest zgodna z prawem unijnym i nie uda się uzyskać na nią zgody. Unia przez jakiś czas przymykała na to oko, ale ostatnio zaczęła mocno mówić o konieczności przywrócenia normalnej stawki VAT. Detaliści zdają się na takie rozwiązanie powoli przygotowywać. Widać to dość dobrze po rozbieżnościach między zmianą cen na stacjach benzynowych, a zmianą cen w rafineriach. Marża detalistów od kilku tygodni wciąż wzrasta.
Spore różnice
Średnia cena benzyny bezołowiowej wynosi 6,58 zł/l. Jeśli zaś chodzi o olej napędowy to średni trzeba zapłacić 7,74 zł/l. Wprawdzie są to ceny o kilka groszy niższe niż przed tygodniem, jednakże skala obniżek ma się nijak do tego co widać na cenach hurtowych. Od końca października ceny hurtowe spadły odpowiednio o 1,06 zł/l i 1,13 zł/l. Co więcej obecnie ceny hurtowe są najniższe od czasu wybuchu konfliktu na Ukrainie. Z czego zatem wynika aż tak duża rozbieżność zmiany cen miedzy hurtem, a detalem. Najprawdopodobniej detaliści wykorzystując sytuację do zbudowania pewnego bufora na marży. Kiedy 1 stycznia podatek VAT wróci do 23% będą mogli dzięki temu nieco zamortyzować wzrost kosztów i nieco mniej drastycznie podnosić ceny. A no końcu z wszystko i tak zapłacą kierowcy.