Niepowodzenie Koalicji Obywatelskiej w przejęciu sterów rządów w małopolskim sejmiku jest faktem. Zgodnie z wynikami, Prawo i Sprawiedliwość zgromadziło 43,9% głosów, co przełożyło się na uzyskanie 21 miejsc w radzie regionalnej, zapewniając temu ugrupowaniu samodzielną kontrolę nad regionem. W sejmiku obecnej kadencji 2024-2029 miejsca znajdą również dwunastu radnych reprezentujących KO oraz sześciu z Trzeciej Drogi. Znaczna porażka spotkała Lewicę, która nie była w stanie przekroczyć wymaganego progu wyborczego wynoszącego 5%. Brak reprezentacji Lewicy w sejmiku to również cios dla KO, ponieważ ta porażka mogła być prawdopodobnie uniknięta, gdyby obie te partie przedstawiły wspólną listę kandydatów do lokalnej rady.

– Gdybyśmy mieli świadomość ostatecznych wyników wyborów przed ich oficjalnym ogłoszeniem, możliwe, że decyzje podejmowane w okresie przedwyborczym wyglądałyby inaczej – komentuje Aleksander Miszalski, członek parlamentu i lider małopolskich struktur Platformy Obywatelskiej, który stanie do walki o stanowisko prezydenta Krakowa w drugiej turze wyborów. – W sytuacji, gdy mieliśmy możliwość podjęcia decyzji na poziomie lokalnym o koalicji z Nową Lewicą, jak to miało miejsce w przypadku wyborów na prezydenta Krakowa i listy kandydatów do Rady Miasta, zdecydowaliśmy się na wspólne startowanie i obecnie dysponujemy zdecydowaną większością w Radzie Miasta Krakowa.

Na początku 2024 roku, pojawiły się spekulacje dotyczące możliwości stworzenia szerokiej koalicji, przy czym Nowa Lewica miała nadzieję na utworzenie wspólnych list wyborczych z Koalicją Obywatelską na potrzeby wyborów samorządowych. Jednakże Donald Tusk, lider KO, podjął decyzję o niezależnym starcie jego partii (co oficjalnie ogłoszono 31 stycznia), a krótko po tym decyzję o podobnej strategii podjęły władze Lewicy (która ostatecznie wystartowała w wyborach w koalicji z kilkoma marginalnymi partiami, w tym Razem, Polską Partią Socjalistyczną i Unią Pracy).