Po latach zapadł przed sądem wyrok w sprawie zamordowania w 1992 roku znanego dziennikarza Jarosława Ziętary. Oskarżeni zostali uniewinnieni, jednak wyrok nie jest prawomocny.

Wyrok uniewinniający

Poznański Sąd Okręgowy wydał w minioną środę wyrok uniewinniający wobec dwójki oskarżonych Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala, którzy mieli uprowadzić, pozbawić wolności i pomagać w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. Sąd swoja decyzję uargumentował stwierdzeniem, że zabity dziennikarz miał niewielki dorobek, co brzmi wręcz kuriozalnie.

Orzekający w tej sprawie sędzia Sławomir Szymański w uzasadnieniu nawiązał szczegółowo do zgromadzonego materiału dowodowego, łącznie z zeznaniami kluczowych dla sprawy świadków, Jerzego U., który miał być naocznym świadkiem porwania Jarosława Ziętary oraz poznańskiego gangstera Macieja B. ps. „Baryła”,, który zdaniem prokuratury był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza. Sędzia wskazał na wewnętrzną sprzeczność i niespójność tych zeznań.

Sędzia zaznaczył, że nie kwestionuje faktu, iż zamordowany był dobrze zapowiadającym się dziennikarzem, jednakże jego dorobek zawodowy był niewielki choćby z uwagi na wiek. Zgodził się z twierdzeniem prokuratury, że „dziennikarz jest niebezpieczny tą wiedzą, której jeszcze nie opublikował”, jednak w toku śledztwa nie wykazano, aby on takową dysponował.

Proces o zabójstwo

Proces dwójki oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary toczył się przed poznańskim Sądem Okręgowym od początku 2019 roku. Prokuratura ustaliła, że we wrześniu 1992 roku sprawcy, podający się za funkcjonariuszy policji podstępem doprowadzili do wejścia Jarosława Ziętary do samochodu imitującego radiowóz, po czym przekazali go osobom, które dokonały zabójstwa, zniszczenia zwłok oraz ukrycia szczątków. Obaj oskarżeni nie przyznali się do winy.

Obaj oskarżani przez prokuraturę, obecnie ponad 60-letni Mirosław R. i ponad 50-letni Dariusz L. na początku lat 90-tych byli pracownikami holdingu Elektromis z Poznania, którego działalnością interesował się właśnie zamordowany dziennikarz. W toku postępowania ustalono, że dwójka ta działała w porozumieniu z trzecią, nieżyjącą już osobą.

Prokurator w mowach końcowych wnosił, aby uznać oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów oraz domagał się aby wymierzyć im karę po 25 lat pozbawienia wolności i drugiego środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych przez 10 lat a także obciążyć ich w całości kosztami postępowania sądowego. Będący oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie brat zamordowanego, Jacek Ziętara wnosił o uznanie oskarżonych winnymi oraz o sprawiedliwy wyrok. Obrona z kolei wnosiła o uniewinnienie argumentując to tym, że prokuratura w żaden sposób „nie wykazała ani zamiaru, ani motywu, ani zasadności zarzutów”.