Obecna sytuacja na rynku energii elektrycznej jest napięta, zwłaszcza że zbliża się czas na ogłoszenie nowych taryf na 2024 rok. Wielu użytkowników domowych pełni nadziei oczekuje informacji o przyszłych cenach, mając nadzieję, że – tak jak do tej pory – zostaną objęci ochroną cenową. Przeciwnie natomiast sytuacja wygląda w przypadku przedsiębiorców, którzy nie mogą liczyć na takie wsparcie.

Wiele firm przemysłowych stoi przed trudnym dylematem. Nie są one w stanie przenieść kosztów wzrostu cen energii elektrycznej na swoich klientów, bez ryzyka utraty atrakcyjności rynkowej oferty. To rodzi konieczność intensywnego poszukiwania rozwiązań, które pozwoliłyby na ograniczenie zużycia energii. Dla przykładu, zakład firmy Schneider w Bukownie w ciągu trzech kwartałów bieżącego roku zdołał poprawić swoją efektywność energetyczną o 10 procent.

Najważniejszym jednak wyzwaniem dla wszystkich odbiorców jest fakt, że rachunki za prąd mogą podskoczyć nawet o kilkadziesiąt procent po nowym roku. Z końcem października 2023 roku upłynął czas na złożenie wniosków taryfowych do Urzędu Regulacji Energetyki (URE) przez spółki energetyczne sprzedające prąd i gaz.

Analizując sytuację, można przypuszczać, że w 2024 roku zostaną przyjęte podobne mechanizmy ochrony cenowej dla odbiorców indywidualnych jak w bieżącym roku. Prezes URE sugeruje, że decyzje w tej sprawie należy podjąć jak najszybciej, jednak wymaga to odwagi politycznej. W świetle aktualnych deklaracji polityków, występuje prawdopodobieństwo, że wprowadzenie nowych stawek może zostać opóźnione o kolejne miesiące.