Oczekiwania większości ekonomistów dotyczące odczytu inflacji za miesiąc kwiecień potwierdziły się. Wstępny odczyt podany przez Główny Urząd Statystyczny wskazuje na spadek wskaźnika zmiany cen. Jednak wolniejsze tempo wzrostu cen nie oznacza wcale wielkich powodów do radości dla konsumentów. Wciąż daleko do celu Narodowego Banku Polskiego, który ustawiony jest na 2,5% rdr. z dopuszczalnym odchyleniem o 1% w każda ze stron. Sytuację konsumentów dodatkowo pogarsza fakt, że od kilku miesięcy zarobki nominalnie wzrastają w tempie mniejszym niż wzrost cen.

Najniżej od maja zeszłego roku

Wstępny odczyt podany przez GUS wskazuje na to, że ceny w kwietniu rosły średnio o 14,7% w skali roku. Jest to spory spadek w porównaniu do poprzedniego miesiąca, kiedy to odnotowano odczyt na poziomie 16,1%. Jednocześnie odczyt podany dzisiaj przez rządowych statystyków jest najniższy od niemal roku. Ostatni raz inflacja znajdowała się poniżej 15% w maju 2022 roku. Przewidywania ekonomistów zakładają dalszy spadek inflacji w kolejnych miesiącach 2023 roku. Niestety nie oznacza to spadku cen dóbr i usług, a jedynie spowolnienie ich wzrostu. Zatem daleko jeszcze do sytuacji, w której można by mówić o uldze dla konsumentów. Prawda jest taka, że dość ciężko oczekiwać na spadki cen w sklepach. Do tego potrzebna byłaby deflacja, na którą w najbliższych latach się nie zanosi.

Co podrożało najbardziej

Ostateczne dane dotyczące zmiany cen w poszczególnych grupach produktów zostaną jeszcze przez GUS podane. Jednakże już teraz wiadomo, że ceny paliw kształtowały się dokładnie tak samo jak rok temu. Natomiast zdecydowanie po drugiej stronie znalazły się ceny nośników energii, które były aż o niemal 24% wyższe. Z drugiej jednak strony ta grupa zanotowała nieznaczny spadek w stosunku do zeszłego miesiąca. Dla wielu osób wciąż dużym problemem pozostaje fakt, że wciąż bardzo szybko drożeją ceny żywności. W stosunku do zeszłego roku ceny te wzrosły o niemal 20%, w stosunku do marca o 0,5%. Ze wstępnych analiz widać, że odczyt napędzany jest głównie przez tak zwaną inflację bazową. Natomiast to oznacza, że wzrost cen dotyka praktycznie wszystkich obszarów gospodarki krajowej.