Antarktydę otaczają z różnych stron lodowce szelfowe, które działają jako naturalny bufor między rdzeniem kontynentu a otwartymi wodami oceanu. Niestety, niektóre z tych antarktycznych lodowców szelfowych znikają przed naszymi oczami na skutek globalnego ocieplenia, a ostatnio naukowcy odkryli, że jeden z nich nawet rozpadł się na dwie części. Co gorsza, stało się to w alarmująco krótkim czasie, co niewątpliwie jest niechlubnym rekordem.

Lodowce szelfowe otaczające Antarktydę są kluczowymi elementami lądolodu przesuwającymi się ku oceanowi. Te gigantyczne bryły lodu dosłownie unoszą się na powierzchni wody i są ciągle narażone na intensywne oddziaływanie fal morskich. Ciepła woda docierająca do dolnej części lodowca może go stopniowo topić, co prowadzi do powstawania pęknięć. Takie szczeliny stanowią punkt wyjścia dla dalszego rozbijania frontu lodowca i tworzenia lodowych gór.

Badacze z Uniwersytetu Harvarda oraz Uniwersytetu Waszyngtońskiego opublikowali swoje spostrzeżenia dotyczące lodowca szelfowego Pine Island w czasopiśmie AGU Advances. Ten ogromny obszar, nieznacznie większy od połowy powierzchni Polski (175 tys. km2), od wielu lat jest istotnym punktem badań ze względu na to, że rozpuszcza się on w przerażającym tempie. W tym rejonie dochodzi do utraty 25 proc. całkowitej masy lodu, która obecnie znika z Antarktydy.