Od ataku Rosji na Ukrainę minęło ponad 200 dni. Od tamtej pory wiele się wydarzyło i nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Rosja straciła na froncie blisko 55 tysięcy wykwalifikowanych żołnierzy. I chociaż władze kraju zasłaniają się gigantycznymi rezerwami, to nie ulega wątpliwości, że ilość w tym przypadku nie idzie w parze z jakością. W kraju agresora rozpoczęto obowiązkowe pobory. Rosjanie uciekają przed mobilizacją, stosując niekiedy nieprawdopodobne metody.

Mobilizacja wojskowa w Rosji przyczyną buntu

Na początku wojny prezydent Rosji obiecywał obywatelom, że mobilizacji wojskowej nie będzie. Atak na Ukrainę miał być szybką akcją, podobną do zajęcia Krymu w 2014 roku. Kiedy jednak Rosja straciła większość swoich sił na froncie, konieczne było wymyślenie planu B. Stała się nim obowiązkowa mobilizacja wojskowa. Ogłoszenie tego faktu sprawiło, że obywatele Rosji zrzucili maski udawanej niewiedzy. Dotychczas wojnę nazywano „tą sytuacją”, popierano Putina i odżegnywano się od tematu wojny wszelkimi sposobami. Na Rosjanach nie robiły wrażenia nawet zdjęcia dzieci zamordowane w Ukrainie przez Rosjan. Wszystko zmieniło się, gdy widmo śmierci stało się także udziałem Rosjan i nie mamy tu na myśli żołnierzy.

Każdy mężczyzna w Rosji może być żołnierzem?

Mobilizacja wojskowa w Rosji nie przypomina mobilizacji jako takiej. Obowiązek stawienia się do wojska może usłyszeć każdy, dlatego Rosjanie w popłochu uciekają z kraju. Nawiasem mówiąc, to nie takie proste. Statystyki Google podały, że Rosjanie szukają dróg ucieczki i sposobów uniknięcia poboru. Niektórzy sprawdzają w sieci, jak bezboleśnie złamać sobie rękę, mimo że to raczej nie uchroni ich przed włączeniem w szeregi rosyjskiego wojska.

Problem (dla Rosjan) polega na tym, że świeżo upieczeni żołnierze to głównie cywile, którzy z wojskiem nie mieli wcześniej do czynienia. Ludzie doskonale sobie zdają sprawę, że wojna oznacza dla nich pewną śmierć i dlatego nie chcą w niej uczestniczyć. Szkoda, że Rosjanie nie byli tak chętni do buntu przed wojną.