Ostatnie 3 tygodnie były niezwykle ciężkie dla mieszkańców stanu Kalifornia. Seria gwałtownych burz, które w tym czasie nawiedziły stan właśnie dobiega końca. O ile jednak pogoda powoli się poprawia, o tyle sytuacja w wielu miejscach wciąż pozostaje ciężka. Tak naprawdę dopiero teraz będzie można zacząć liczyć straty wywołane przez potężne opady i podtopienia. Niestety straty te obejmują nie tylko uszkodzenia budynków, dróg i infrastruktury. Wciąż nie jest znany ostateczny bilans ofiar śmiertelnych żywiołu.
Prawdziwa katastrofa meteorologiczna
Tak ciężka sytuacja w Kalifornii jest wynikiem zjawiska, które przez naukowców nazywane jest rzeką atmosferyczną. W jego wyniku wilgotne powietrze wędruje znad ciepłych wód oceanu nad ląd. Tam po połączeniu się z masami powietrza, które są znacznie chłodniejsze, wywołuje gwałtowne i intensywne opady. O tym jak dużym zagrożeniem jest to zjawisko może świadczyć chociażby fakt, że przez ostatnie 3 tygodnie w Kalifornii władze wydały niemal 300 alertów o zagrożeniu. Dla przykładu, w San Francisco ostatni raz tak intensywne opady odnotowano w 1972 roku. Mimo ustawania opadów wiele alarmów wciąż obowiązuje. Problemem pozostaje wysoki stan niektórych rzek oraz osuwiska skalne występujące szczególnie w obszarach górskich.
Tragiczne skutki
Skala zniszczeń i problemów jakie wywołał żywioł jest ogromna. Najtragiczniejszą jest informacja dotycząca ilości ofiar śmiertelnych. Jak podają władze stanowe między 26 grudnia a 16 stycznia w wyniku burz w Kalifornii śmierć poniosło co najmniej 20 osób. Dodatkowo należy pamiętać o wielu tysiącach osób, które władze ewakuowały z zagrożonych terenów. Nie jest wiadome w jakim stopniu ich dobytek ucierpiał. Prezydent USA zatwierdził stan klęski żywiołowej w Kalifornii. Umożliwi to udzielenie specjalnego wsparcia w usuwaniu skutków. Mimo tak dużych opadów dodatkowym problemem jest susza w Kalifornii. Mieszkańcy wciąż muszą starać się oszczędzać wodę zdatną do użytku.