Wprowadzony w 2016 i znowelizowany trzy lata później, sztandarowy program rządów PiS – „Rodzina 500 plus” – od początku wzbudzał wiele emocji w społeczeństwie. Był też (i wciąż jest) postrzegany jako kontrowersyjny.

 

Założenia a rzeczywistość

Śmiało można powiedzieć, że „500 plus” ma sporą grupę zwolenników (szczególnie wśród pokaźnej grupy beneficjentów), jak i przeciwników, uznających, że tego rodzaju programy, bazujące na transferach społecznych, wywołują negatywne skutki ekonomiczne i jest ich zdecydowanie więcej niż pozytywów.

Po kilku latach funkcjonowania programu, można z pewnością powiedzieć jedno – nie osiągnął zakładanego celu – zwiększenia liczby urodzeń w Polsce. Jak pokazują statystyki – jest wręcz przeciwnie. Rodzi się mniej dzieci niż przed wprowadzeniem programu. Czy oznacza to jego całkowitą klęskę? Czy krytycy mają rację?

Zasady, na jakich funkcjonuje program z pewnością powinny zostać zmienione. Wprowadzenie jakichkolwiek zmian będzie jednak wymagało odwagi i konsekwencji – takie decyzje nie będą popularne wśród osób, które zdążyły się już przyzwyczaić do comiesięcznego wpływu na konto, jako do czegoś oczywistego… Swoje niezadowolenie mogą łatwo zmienić w głos dezaprobaty dla partii rządzącej, który będą mieli możliwość oddać już niedługo, bo w 2023 r., podczas wyborów parlamentarnych.

Konieczne zmiany?

Czy w związku z niewątpliwą korelacją między polityką społeczną, a kalendarzem wyborczym można się spodziewać decyzji, które zracjonalizują program, będący wizytówką rządu?

Z informacji, które przedostają się co jakiś czas  do mediów można wnioskować, że trwają „przymiarki” w takim kierunku, jednak o ostatecznym ich wprowadzeniu zdecydują „kwestie” związane z wyborami… Te nie sprzyjają wdrażaniu niepopularnych pomysłów, nawet jeśli byłyby one konieczne, szczególnie w warunkach pogłębiającego się kryzysu gospodarczego.

W ostatnich dniach, za sprawą wypowiedzi wiceministra finansów Artura Sobonia, kwestia możliwych zmian w programie 500 plus znów zaprzątnęła uwagę wielu Polaków. Według wiceszefa resortu finansów można byłoby rozpatrzyć możliwość wprowadzenia progów dochodowych, w związku z tym świadczenie nie przysługiwałoby osobom osiągającym dochód powyżej określonego pułapu.

Niewątpliwie pozwoliłoby to zmniejszyć niemałą pulę środków, które są wypłacane w ramach programu, a jest to ok. 40 mld zł.

Z drugiej strony byłby to krok wstecz w porównaniu do pierwszej nowelizacji programu, która miała miejsce w 2019 r., kiedy zlikwidowano pierwotne ograniczenia (przy pierwszym dziecku obowiązywało właśnie kryterium dochodowe).

Oczekiwania wobec 500 plus w nowej rzeczywistości gospodarczej

Wprowadzenie progu dochodowego nie byłoby przyjęte z entuzjazmem, czego można być pewnym, szczególnie jeśli uwzględni się wyniki badań społecznych. Pokazują one, że większość beneficjentów najpopularniejszego polskiego programu socjalnego jest zdania, że świadczenie powinno zostać podwyższone, w związku z drastycznym spadkiem jego realnej wartości.

Co jakiś czas w przestrzeni publicznej pojawiają się też głosy wskazujące potrzebę i zasadność wprowadzenia stałej rewaloryzacji świadczenia.

Obecnie program Rodzina 500 plus generuje koszty będące coraz większym obciążeniem dla budżetu. Trudno się zatem spodziewać spełnienia przez rząd powyższych postulatów.

Mimo oficjalnego dementi w sprawie możliwego wprowadzenia progów dochodowych, co wiązałoby się z tym, że rodziny lepiej sytuowane nie otrzymywałyby świadczenia – trudno się oprzeć wrażeniu, że są aktualnie rozpatrywane różne pomysły, które miałyby zredukować koszty związane z programem.

Nowatorska koncepcja – dochód podstawowy

Być może pojawi się zupełnie nowe rozwiązanie, o którym jest coraz głośniej w ostatnich miesiącach. O czym mowa? O nowej koncepcji powszechnego świadczenia społecznego, które byłoby gwarantowane dla każdej osoby mieszkającej w Polsce (a więc być może również dla obcokrajowców).

To tzw. dochód bezwarunkowy, którego wysokość miałaby wynieść 1300 zł. Świadczenie to będzie miało charakter osobisty, co oznacza, że przysługiwałoby każdej osobie, niezależnie od dodatkowych kryteriów, np. tego, w jakim (liczebnie i wiekowo) gospodarstwie domowym żyje.

Czy takie rozwiązanie mogłoby się okazać korzystne, nie tylko dla osób je otrzymujących, ale również finansów państwa? Choć na pierwszy rzut oka taka hipoteza wydaje się dość mało przekonująca, to jednak dokonując jej oceny warto dokonać wszechstronnej analizy programu, który być może zostanie już niedługo wprowadzony również w innych krajach.

Dochód bezwarunkowy miałby zastąpić wszystkie dziś funkcjonujące świadczenia społeczne, a to z kolei spowodowałoby znaczną redukcję kosztów związanych z obsługą coraz większej liczby różnych programów socjalnych.

Czy zapowiadany już program pilotażowy wprowadzający dochód podstawowy (ma być zrealizowany w wybranych obszarach wschodniej Polski) naprawdę ma szansę wejść w życie? Wiele wskazuje na to, że koncepcja ta jest rzeczywiście brana pod uwagę w polityce społecznej rządu na najbliższe lata.