W Niemczech nasila się antysemityzm. Służby podają, że codziennie w kraju popełniane jest średnio pięć przestępstw o tym charakterze.

Obecny poziom przestępczości o podłożu antysemickim jest za Odrą wręcz rekordowy, nawet przy założeniu, że pewna część zgłoszeń w rzeczywistości nie ma takiego charakteru i jest zwyczajnie „naginana”. Statystyki policyjne nie pozostawiają złudzeń W Niemczech przestępczość umotywowana antysemicko staje się coraz większym problemem, którego coraz trudniej nie zauważyć.

Problem skali przestępczości o podłożu antysemickim poruszył kilka dni temu dziennik „Die Welt” przytaczając na swoich łamach odpowiedź ze strony rządu na zapytanie wystosowane przez lewicowych parlamentarzystów w Bundestagu. Dane mówią już o 1555 czynach przestępczych o tym podłożu od początku bieżącego roku.

Federalny urząd śledczy miał wskazać na 55 odnotowanych tego rodzaju przestępstw z użyciem przemocy w bieżącym roku, z czego w samym trzecim kwartale miano ich odnotować 11. Pięć z nich odnotowano w Berlinie, dwa kolejne w Brandenburgii, trzy w Bawarii oraz jedno w Meklemburgii – Pomorzu Zachodnim. Wszystkie one charakteryzowały się niebywałą brutalnością.

Poza tymi najbardziej brutalnymi aktami przemocy wskazuje się na dużą liczbę drobniejszych, ale nie mniej niebezpiecznych czynów takich jak podżeganie, znieważanie, niszczenie mienia albo używanie znaków organizacji niekonstytucyjnych, którym najczęściej jest swastyka. Od początku roku zidentyfikowanych zostało 936 podejrzanych o popełnienie takich czynów, jednak nie wydano żadnego nakazu aresztowania.

Niemiecka Centralna Rada Żydów ubolewa nad wciąż utrzymującymi się statystykach wysokimi liczbami, choć przyznaje, że nie jest tym specjalnie zaskoczona. Jak przyznał w minioną środę 26 października na łamach „Die Welt” przewodniczący Centralnej Rady w Niemczech Josef Schuster, w okresach kryzysu, a taki mamy obecnie, Żydzi często bywali „kozłami ofiarnymi”, co skutkuje także atakami wymierzonymi personalnie bądź zbiorowo w żydowską społeczność.