Rządząca od wielu lat w Chinach Komunistyczna Partia Chin musi zmierzyć się z największym od wielu lat wyzwaniem. Wyzwaniem tym są demonstracje organizowane przeciwko rządowej polityce walki z pandemią COVID-19. Protestujący zgromadzeni w Szanghaju głośno domagali się odsunięcia od władzy sekretarza generalnego partii Xi Jinpinga. Można powiedzieć,  że jest to sytuacja dość nietypowa jeśli chodzi o ten azjatycki kraj. Od wielu lat chińskiej społeczeństwo jest uczone posłuszeństwa i takie wyrazy niezad0wolenia mają miejsce niezwykle rzadko.

Chińska polityka „zero covid”

Polityka „zero covid” prowadzona przez chiński rząd jest jedną z najsurowszych na całym świecie. Obywatele azjatyckiego mocarstwa co chwilę muszą mierzyć się z lokalnymi lockdownami. Starając się zapobiegać rozprzestrzenianiu pandemii na obywateli nakłada się dodatkowe obowiązki takie jak przymusowe badania, czy też ograniczenia podróży. Aby zapewnić sobie kontrolę nad obywatelami władze korzystają z aplikacji śledzących na telefon. Wszystkie te składniki polityki „zero covid” w znaczący sposób wpływają na możliwość prowadzenia działalności gospodarczej i normalnego funkcjonowania. W chwili obecnej szacuje się, że restrykcjami objętych jest około 400 mln Chińczyków. Nie dziwi więc fakt, że ludzie postanowili w końcu wyjść na ulice.

Protesty w całym kraju

Sprzeciw przeciwko reżimowi komunistycznemu w Chinach nie jest niczym niezwykłym. Jednakże tym razem sytuacja jest nieco inna niż zazwyczaj. Do tej pory praktycznie nigdy nie było protestu, podczas którego zgromadzeni wprost nawoływali do zmiany przywódcy i partii rządzącej. Natomiast reakcja rządzących była łatwa do przewidzenia – jak to zazwyczaj bywa w Chinach wysłano rzesze policjantów na ulice by spacyfikować protestujących. Przywódcy Chin nie mają zamiaru zaprzestać prowadzenia polityki „zero – covid”. Jednak to oznacza, że protesty w Chinach będą trwać nadal. Najprawdopodobniej już niebawem we wszystkich większych miastach chińskich demonstracje przeciwko władzy staną się codziennością.