W dniu dzisiejszym wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Mariusz Błaszczak odniósł się do sprawy szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, które służby znalazły pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą. Trzeba jasno powiedzieć, że miał sporo cierpkich słów do powiedzenia. W swojej wypowiedzi wysunął wręcz oskarżenia nie wywiązania się z obowiązków przez jednego z wyższych rangą oficerów wojska. Jednocześnie zarówno Mariusz Błaszczak, jak i premier Mateusz Morawiecki, zgodnie stwierdzają, że o całej sprawie dowiedzieli się dopiero pod koniec kwietnia. Jest to o tyle dziwne i niepokojące, że istnieje spora możliwość, że szczątki te znalazły się na terenie Polski już w grudniu ubiegłego roku.

Szczątki pod Bydgoszczą

O sprawie znalezienia szczątków wojskowego obiekty po Bydgoszczą pisaliśmy kila dni temu. Wówczas to prowadzone wojsko wraz z policją prowadziło dość szeroko zakrojone działania poszukiwawcze. Nie było wiadomo czego dokładnie szukają służby. Wyglądało na to, że jakiś niezidentyfikowany obiekt latający spadł na teren lasu po Bydgoszczą. Nikomu nic się nie stało. Jak wynikało z ustaleń nie doszło do żadnego wybuchu. Teraz wiemy nieco więcej na temat tej sprawy. Istnieje możliwość, że obiekt to rosyjski pocisk manewrujący. Informację o takim obiekcie lecącym w stronę polskiej granicy miały zostać przekazane polskiemu wojsku przez stronę Ukraińską 16 grudnia. Możliwe zatem, że od tamtego czasu obiekt ten leżał w lesie w Zamościu po Bydgoszczą.

Mocne słowa ministra

Do całej sytuacji odniósł się Mariusz Błaszczak. Wskazał on, że większość procedur zadziałało w tej sytuacji poprawnie. Co więcej, zalecił on kontrolę i przedstawił także jej wyniki. Z kontroli wynika, że tuż po otrzymaniu informacji nawiązana został współpraca ze stroną ukraińską i amerykańską. W jej wyniku podwyższono gotowość bojową. Co więcej, poderwano do lotu samoloty dyżurujące, zarówno polskie jak i amerykańskie. Natomiast według Błaszczaka swoich obowiązków zaniechał Dowódca Operacyjny, który nie przekazał informacji o obiekcie do rządu i Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Z drugiej strony Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego twierdzi, że osobiście informował przełożonych o sytuacji. Wydaje się, że ciężko będzie stwierdzić czy doszło do zaniechań i czy powinny zostać wyciągnięte konsekwencje.