Ukraińska zaporowska elektrownia atomowa ponownie została odłączona od krajowej sieci energetycznej. Choć miało to miejsce już 25 sierpnia, to informację przekazali światu dopiero teraz agenci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, którzy dotarli na miejsce.
Największa elektrownia na Ukrainie na Zaporożu a zarazem w Europie niezmiennie od marca znajduje się pod rosyjską kontrolą i jest to już kolejny raz, kiedy obiekt zostaje odłączony od zasilania. Brak zewnętrznego zasilania powoduje, że krytyczne systemy zasilane są awaryjnie, a to rodzi obawy związane z wyciekiem radioaktywnym.
Jak przekazali agenci MAEA zaporowska elektrownia połączenie z siecią energetyczną ponownie w sobotę 3 września. Obiekt znajduje się niedaleko linii frontu a obie strony nawzajem się oskarżają o jej ostrzeliwanie. Źródła ukraińskie twierdzą, że wojska rosyjskie rozmieściły wokół niej swoje wyrzutnie artyleryjskie, których jednak inspektorzy MAEA nie znaleźli, gdyż, jak twierdzi Kijów, zostały one odpowiednio wcześniej wycofane. Z kolei Rosjanie zarzucają Ukrainie wysyłanie w okolicę uzbrojonych dronów.
Obecnie sytuacja w i wokół elektrowni budzi poważne obawy o katastrofę nuklearną. Przybyli na miejsce we czwartek 1 września inspektorzy MAEA, na czele z jej dyrektorem Rafaelem Grossim stwierdzili po inspekcji obiektów, że „fizyczna integralność” zakładu została naruszona już co najmniej kilkukrotnie. Dyrektor wskazał, że obecny stan nie może trwać bez końca.
W negocjacje wokół bezpieczeństwa zaporowskiej elektrowni mocno angażuje się Turcja. Na chwile obecną trudno jest określić czy i kiedy obecnym na miejscu inspektorom MAEA uda się kompleksowo skontrolować sytuację.