W fińskiej elektrowni jądrowej w krótkim czasie doszło do dwóch wycieków. Zdaniem kierownictwa elektrowni nie ma zagrożenia dla środowiska.
Ostatni wyciek, do którego doszło w elektrowni jądrowej Loviisa w południowo wschodniej Finlandii jest już drugim w przeciągu pięciu dni. Właściciel obiektu, firma Fortum zapewniła, że zarówno pierwszy jak i drugi incydent nie stwarzał i nie stwarza żadnego zagrożenia dla środowiska naturalnego, ani dla ludzi.
Jak podano, drugi z wycieków miał miejsce we środę 6 października. Nastąpił w wyłączonym czasowo z eksploatacji z powodu trwających prac konserwacyjnych bloku nr 1. Jak przekazał fińskiemu nadawcy publicznemu YLE wiceszef zakładu Thomas Buddas, usterkę udało się wykryć w trakcie przygotowań do testu szczelności. Naprawa wykrytego problemu będzie miała wpływ na opóźnienie ponownego uruchomienia reaktora, do którego według pierwotnych założeń miało dojść 16 października.
W tej samej elektrowni pierwszy z wycieków miał miejsce cztery dni wcześniej, w ostatnią sobotę września. Awarii uległ wówczas blok nr 2, ale jego naprawa już została zakończona. Reprezentujący firmę Thomas Buddas w oparciu o wyniki analiz i aktualną wiedzę zaprzeczył, aby te incydenty mogły być ze sobą jakkolwiek powiązane, a bliska zbieżność czasowa między oboma wypadkami jest czysto przypadkowa.