Papieski wysłannik na Ukrainę, kardynał Krajewski musiał uciekać po tym jak w znalazł się w samym środku strzelaniny.
Kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik i wysłannik papieża Franciszka, który przebywał na Ukrainie znalazł się przypadkowo w miejscu, w którym doszło do strzelaniny. Duchowny musiał przerwać prowadzone działania i uciekać z miejsca zdarzenia. Choć ostatecznie nic mu się nie stało i jest już bezpieczny, to jak przyznał w sobotnim wywiadzie dla Vatican News, pierwszy raz w życiu nie wiedział dokąd uciekać. Hierarcha zauważył, że „nie wystarczy biec, trzeba wiedzieć dokąd”.
W rozmowie z mediami watykańskimi przebywający obecnie w Zaporożu prefekt Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia mówił, że miał za zadanie, wraz z dwójką innych biskupów katolickim oraz protestanckim, a także towarzyszącym żołnierzem, udać się z pomocą do jednego z miejsc w tym regionie. Gdy cała grupa usłyszała w pewnym momencie strzały musiała czym prędzej uciekać.
Jak przyznał duchowny w swojej relacji na szczęście wszystko się dobrze skończyło, a całą pomoc, w tym różańce pobłogosławione przez papieża, przekazano tam gdzie trzeba.