U naszych zachodnich sąsiadów bardzo dobrze funkcjonującą organizacją sprawdzającą żywność pod kątem bezpieczeństwa jest Oko-Test. Zwykle przed świętami zajmują się oni sprawdzaniem okolicznościowych słodyczy. Wyniki przerażają – w czekoladowych mikołajach znalazły się rakotwórcze substancje w niemieckich słodyczach!
Co budzi największe obawy?
Stowarzyszenie Oko-Test pod lupę wzięło składy ponad 23 niemieckich marek. W większości z nich znaleziono obecność olejów mineralnych, w tym MOAH. Ta grupa substancji według najnowszych badań, jest odpowiedzialna za raka. Chociaż Unia Europejska jasno określiła, jaki ma być dopuszczalny poziom tych substancji, niemieccy producenci niezbyt wzięli sobie to do serca.
Sprawdź też: Jak trzymać linię i bez obaw objadać się słodyczami?
Inna sprawa, że nie ma czegoś takiego jak dopuszczalna ilość substancji rakotwórczych w słodyczach. Jeżeli coś jest szkodliwe, powinno być bez żadnych ustępstw zwyczajnie zakazane. Wydaje się jednak, że polityka niemieckich władz i całej Unii Europejskiej jest zgoła inna.
Rakotwórcze substancje w niemieckich słodyczach trafią do Polski?
Bardzo często zdarza się, że niemieckie produkty trafiają i do sklepów w naszym kraju. Takie sieci jak Lidl czy Aldi wielokrotnie chwaliły się niemiecką wysoką jakością. Niemieccy producenci żywności obecność rakotwórczych substancji tłumaczą obecnością plastikowego opakowania. Jednak póki co nikt nie wyraził chęci do całkowitej zmiany receptury i sposobu pakowania.
Zobacz również: Mikroplastik w mleku karmiącej matki. Co to oznacza dla noworodka?
Konsumentom, zarówno niemieckim, jak i polskim pozostaje więc tylko jedno — świadome czytanie etykiet. Stare powiedzenie, że co tanie to drogie, może w tym przypadku mieć wiele wspólnego. Czasem lepiej kupić coś droższego, ale jedno, niż kilka, lecz gorszej jakości. Nie ma pewności, że niemieckie słodycze nie trafią na polski rynek, więc warto w tej gestii zaufać swojemu zdrowemu rozsądkowi.