Dużo mówi się o potężnym kryzysie energetycznym, który już trwa od jakiegoś czasu, a ma być jeszcze głębszy. Jednakże już w krajach Unii Europejskiej zaczynają dziać się prawdziwe dramaty. Poszczególne branże i gałęzie gospodarki stopniowo odczuwają skutki takiego stanu rzeczy. W Niemczech na ulice wyszli zdesperowani piekarze, a wszystko przez cenę prądu.

„Ratujcie nas!”

Jak każdy wie, chleb jest podstawowym produktem żywnościowym bez względu na długość czy szerokość geograficzną. Jednakże produkcja chleba także kosztuje – m.in. z tytułu zużycia prądu. Niemieccy piekarze przez ostatnie lata płacili 10 eurocentów za megawatogodzinę. Dziś kwota ta średnio wynosi 35 centów czyli grubo ponad 3 razy więcej. Powoduje to, że przy niezmiennych cenach chleba branża piekarska w Niemczech może wkrótce zacząć borykać się z falą bankructwa.

Problem jest na skalę całych Niemiec. Na ulice miast wyszli piekarze z transparentami z napisem „Ratujcie nas!” (oczywiście w języku niemieckim). Ma to być apel do rządu Niemiec o wprowadzenie rozwiązań, które uchroniłyby niemieckich piekarzy przed realną groźbą bankructwa. Problem dotyczy także cen gazu. Jedna z większych firm piekarskich w Niemczech, która posiada 35 oddziałów i zatrudnia 430 piekarzy wcześniej płaciła rachunki w kwocie 5,8 tys. euro. Obecnie jest to 75 tys. euro.

Będą kupować chleb w Polsce

Specyficzna sytuacja ma powstać w tych niemieckich miastach, które znajdują się blisko polskiej granicy. Dużo już mówi się o tym, że przy wzroście cen chleba – co nastąpi lawinowo, a podwyżki będą naprawdę zabójcze – niemieccy klienci zdecydują się na zakupy w Polsce, gdzie cena chleba już teraz jest znacznie niższa niż w Niemczech.

Dziś wyłączają światło. Jutro będą zamykać biznesy

Obecnie wiele niemieckich piekarni pracuje tak, że sprzedaż prowadzona jest przy zgaszonym świetle. Jeżeli kryzys dalej się pogłębi przy braku rozwiązań pomocy dla branży piekarskiej, to według Federacji Przemysłu Niemieckiego zbankrutuje około 1/3 firm.