Największe platformy oferujące telewizję PPV takie jak Netflix czy HBO Max prześcigają się w wydawaniu nowych produkcji. Seriale takie jak „Gra o Tron” czy „Stranger Things” na stałe weszły do kultury masowej. Ich popularność wcale nie dziwi. Platformy internetowe wydają miliony dolarów na swoje produkcje. W rezultacie odbiorcy otrzymują świetnie zrealizowane seriale zapewniające solidną rozrywkę na kilkadziesiąt godzin. Najnowsza produkcja HBO Max miała swoją premierę 16 stycznia. Może się okazać, że serial „The Last of Us” będzie prawdziwym hitem.

Czy to może się udać

Fabuła serialu nie wydaje być się czymś szczególnie odkrywczym. Znany nam świat już nie istnieje. Globalną apokalipsę wywołała pandemia, która zamienia ludzi w agresywnych nosicieli. Jest to dość oklepany pomysł znany z wielu produkcji. Bohaterów poznajemy 20 lat po wybuchu pandemii. Mężczyzna i nastolatka wędrują do kryjówki. I to w zasadzie tyle. Czemu zatem serial ten miałby być wielkim hitem? Głównym powodem może okazać się spora baza fanów, którą w pewien sposób miał zbudowaną jeszcze przed emisją pierwszego odcinka. Otóż serial powstaje na bazie gry komputerowej o tej samej nazwie. Gra „The Last of Us” zbierała wiele dobrych opinii i cieszyła się sporą popularnością wśród graczy. Można zatem założyć, że większość z graczy z chęcią zapozna się z serialem.

Nie tylko dla graczy

Serial dość wiernie oddaje historię poznaną w grze. Jednakże jak wskazuje wiele osób z branży, nie tylko gracze mogą docenić tę produkcję. Przede wszystkim jest to świetny obraz pokazujący upadek cywilizacji. Jest to także dzieło pokazujące miłość rozkwitającą pośrodku pola złożonego z brutalnych aktów przemocy. Nieznajomość fabuły może być dla osób, które nie grały w „The Last of Us” dużym atutem. Serial wiernie odtwarza wiele scen i wydarzeń znanych z gry. Zatem ktoś nie przygotowany na te wydarzenia będzie je przeżywał jeszcze silniej.  Pierwszy sezon składa się z 9 odcinków. Fani seriali będą zatem mieli co oglądać przez kilka następnych tygodni.