O sprawie utonięcia 65-letniego mężczyzny było głośno w zeszłym roku. Do tragedii doszło w jednym z aquaparków w Suwałkach. Mężczyzna utonął, mimo że nad jego bezpieczeństwem powinien czuwać ratownik. Do zdarzenia doszło 22 kwietnia zeszłego roku. Obecnie wiadomo, że zarówno pracujący tego dnia ratownik, jak i kierownik całego aquaparku staną przed sądem. Obydwu mężczyznom grozi kara pozbawienia wolności.
Utonięcie 65-letniego mężczyzny
Do zdarzenia doszło 22 kwietnia ubiegłego roku. Z oficjalnych informacji wynika, że 65-letni mężczyzna był ostatnią osobą, która została na basenie. 65-latek pływał i w pewnym momencie zaczął się topić. Bezpośrednią przyczyną całego zajścia najprawdopodobniej był zawał. Ratownik, który był obecny na basenie zareagował zdecydowanie za późno. W momencie kiedy zorientował się, że mężczyzna się topi, minęło około 6 minut. Ratownik, jak tylko zauważył, że dzieje się coś niepokojącego wskoczył do wody. Zawołał również do pomocy innych pracowników aquaparku. Wspólnymi siłami wyciągnęli z basenu topiącego się mężczyznę. Natychmiast rozpoczęła się reanimacja, a na miejsce wezwano karetkę pogotowia. Nieprzytomnego mężczyznę przewieziono do szpitala, w którym zmarł. Jak informują śledczy, gdyby ratownik zareagował wcześniej, mężczyzna miałby szansę na przeżycie.
Zarzuty dla ratownika i byłego kierownika aquaparku
Jak poinformowała prokuratura, do sądu skierowano akt oskarżenia ratownika pracującego tego dnia, a także byłego już kierownika obiektu. Funkcjonariusze na podstawie zeznań świadków oraz monitoringu znajdującego się w obiekcie, odkryli, że ratownik nie wywiązał się ze swoich obowiązków w pracy. W momencie kiedy 65-letni mężczyzna pływał w basenie i zaczął się topić, ratownik korzystał ze swojego telefonu. To właśnie dlatego nie zauważył całego zajścia. Mężczyźnie zarzuca się nieumyślne spowodowanie śmierci, za co może grozić mu 5 lat pozbawienia wolności. Akt oskarżenia dotyczy również kierownika aquaparku. Jemu zarzuca się niedopełnienie obowiązków. Jako osoba zarządzająca obiektem, powinien dopilnować, żeby na zmianie było przynajmniej dwóch ratowników, a nie tak jak w tym przypadku jeden. Mężczyźnie grozi do 3 lat pozbawienia wolności. O losach obydwu oskarżonych zdecyduje sąd.