Zachodni politycy zaczynają straszyć swoich obywateli perspektywą kilku najbliższych trudnych „chudych lat”. Zwiastunami końca obecnej „ery obfitości” jak dotąd okazali się prezydent Francji Emmanuel Macron i idący w jego ślady premier Belgii Alexander De Croo. Otwarte pozostaje pytanie, który z polityków będzie kolejny.

Wszystko zaczęło się od Emmanuela Macrona, który po powrocie z wakacyjnego pobytu w swojej rezydencji w forcie Bregancon wrócił do Pałacu Elizejskiego i niemal od razu zaczął przewidywać kryzysy gospodarcze, klimatyczne oraz kryzys demokracji. Jako, że francuski przywódca już w poniedziałek 29 sierpnia ma zaplanowane spotkanie z premierem Morawieckim pozostaje mieć nadzieję, że nie zarazi go swoimi złowieszczymi wizjami.

Wizje francuskiego prezydenta spotkały się już z całą masą kpin w mediach społecznościowych, gdzie wielokrotnie udostępniano zdjęcia z Pałacu Elizejskiego przedstawiające suto zastawione stoły na przyjęciach czy też pływającego po morzu najnowszym modelem motorówki.
Na wypowiedziach prezydenta Francji suchej nitki nie zostawiła opozycja. Polityk z partii Republikanie Eric Ciotti przypomniał, że to właśnie kadencje prezydentów takich jak Holland czy Macron prowadzą do zapowiadanego przez obecnego prezydenta końca „ery obfitości”.

Opozycjonista zwrócił uwagę na fatalną i katastrofalną w skutkach politykę „transformacji energetycznej”, czego efektem jest chociażby zniszczony potencjał francuskich elektrowni jądrowych oraz na politykę wieloletniego zadłużania kraju.

Trudno zrozumieć to, czemu w ślady Macrona idzie premier sąsiedniej Belgii Alexander De Croo. Poinformował on rodaków, że konieczne jest przygotowanie się na bardzo trudne lata dodając, że okres ten może trwać od 5 lat do nawet dekady. Jako przyczyny wskazał wysokie ceny energii oraz hiperinflację.

De Croo mówił, że zimy przez kolejne 5 do 10 lat będą trudne. Zaznaczył, że uważnie obserwuje rozwój sytuacji i jest przekonany, że nadchodzące miesiące będą trudne i społeczeństwo będzie musiało z tego wyjść „licząc na lepsze, ale przygotowując się na najgorsze”.