W zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów spotkały się ze sobą drużyny Realu Madryt i Liverpoolu. Wówczas górą była drużyna z Hiszpanii, a bramkę na miarę zwycięstwa strzelił Vinicius Junior. W tym roku na pewno nie będziemy mieli powtórki finału. Wszystko dlatego, że drużyny te wpadły na siebie już na etapie 1/8 finału. Nie oznacza to jednak, że dwumecz nie zapewni równie wielu emocji co zeszłoroczny finał. Wręcz przeciwnie, patrząc na pierwsze spotkanie tych drużyn, można spodziewać się, że mecz rewanżowy będzie niezwykle ciekawy. Liverpool pojedzie do Madrytu walczyć o awans. Nie będzie miał łatwego zadania, gdyż ma do odrobienia wielką stratę z pierwszego meczu. W miniony wtorek na Anfield Real Madryt wręcz upokorzył Liverpool wygrywając aż 5:2.
Bohaterowie i antybohaterowie
Najpierw krótko o zawodnikach, którzy chcą zapewne jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu. W tym przypadku mowa o bramkarzach obu drużyn. Mimo, iż należą oni do światowej czołówki, to tym razem zdecydowanie się nie popisali. Najpierw piłka niefartownie odbiła się od kolana Courtois i trafiła wprost do napastnika drużyny przeciwnej. Nieco później Alisson kopnął w nogi Viniciusa Juniora. Obaj bramkarze ponoszą główną winę przy większości bramek, które padły tego dnia.
Jeśli chodzi o bohaterów to byli nimi Karmin Benzema i Vinicius Junior. Obaj napastnicy Realu byli tego dnia w świetnej formie. Obaj strzelili po 2 bramki w tym spotkaniu. Ciężko mieć większe oczekiwania od napastników, w szczególności kiedy gra się przeciwko drużynie takiej jak Liverpool.
Mogło być nawet więcej
W meczy padło aż 7 bramek, jednak dogodnych okazji było zdecydowanie więcej. W 12. minucie szansę strzelenia bramki miał Benzema. Jego strzał został zablokowany. W odpowiedzi Liverpool przeprowadził groźną kontrę jednak Salah strzelił obok bramki. W 25. minucie przez utratą bramki Real Madryt uratował Carvajal, który zablokował strzał Nuneza. Natomiast w 31. minucie świetnie spisał się bramkarz gospodarzy. Ostatecznie Real wygrał wysoko 5:2 i jeśli Liverpool chce awansować to w Madrycie będzie musiał dokonać piłkarskiego cudu.